W poszukiwaniu alternatywy

Z okładki najnowszego numeru „Tygodnika Powszechnego” spoglądają trzy, trzymane przez człowieka, świnki. Nad nimi czytamy „Rewolucja moralna na talerzu”. Ten obiecujący tytuł wskazuje na temat numeru jakim jest masowa hodowla zwierząt. Gazeta poświęca mu trzy artykuły. Jeden z nich, „Etyka ze smakiem”, znajdziecie tutaj. To nie pierwszy raz kiedy „Tygodnik Powszechny” porusza problem zwierząt. Inny przykład znajdziemy tutaj. Cieszy fakt, że pismo o profilu religijnym, zaczęło systematycznie publikować teksty dotyczące przemocy wobec zwierząt. Nawet jeżeli nie są to artykuły rewolucyjne z punktu widzenia wyciąganych wniosków i de facto nie atakują samego status quo czyli zabijania zwierząt, zwracają uwagę na dramatyczne warunki w jakich swoje codzienne życie spędza co roku ponad 50 mld zwierząt przeznaczonych na rzeź.

Tygodnik otwiera artykuł Michała Olszewskiego pt. „Z kością w gardle”. Autor rozpoczyna swój tekst od przywołania filmu pt. „Świnski biznes” (do obejrzenia tutaj). Dokument ukazuje realia chowu przemysłowego, częśc materiału została nakręcona w Polsce. Jak pisze Olszewski film przedstawia „krajobraz zwierzęcej apokalipsy” – stłoczone zwierzęta bez dostępu do światła dziennego, chore, okalczone fizycznie i psychicznie. W dalszej kolejności autor dokonuje porównania powyższych warunków z tymi jakie panują w certyfikowanych fermach ekologicznych. Na dzień dzisiejszy stanowią one 1% polskich gospodarstw.

Tymczasem, na co zwraca uwagę Olszewski, obecna mechanizacja rolnictwa zaczęła zagrażać stabilności ekologicznej. Na świecie stale rośnie konsumpcja mięsa. Niedawno ONZ zaapelowała „do światowej społeczności o wprowadzenie do domowego jadłospisu jednego bezmięsnego dnia w tygodniu.” Chów przemysłowy zwierząt jest coraz realniejszym zagrożeniem ekologicznym. Odpowiada w dużej mierze za zanieczyszczenia wód, gleby i postępującą wycinkę lasów deszczowych, przeznaczanych pod uprawę paszy dla zwierząt.

Przede wszystkim jednak odpowiada za 18% światowej emisji gazów cieplarnianych. Czy fermy ekologiczne jak sugeruje autor mogą być realną alternatywą?

Być może – z ekologicznego punktu widzenia. Rolnicy z certyfikatem ekologicznym nie mogą jednak również „piłować dziobów i zębów, przycinać ogonów, trzymać bydła na uwięzi”. Czy to jednak wystarczy aby nazwać fermy ekologiczne etycznymi? Dla zwierząt warunki ferm ekologicznych są z całą pewnością lepsze niż horror przemysłowej hodowli. Niewola nie przestaje być jednak niewolą. Zwierzę, jest traktowane jako przedmiot i źródło zysku, niezależnie od rodzaju hodowli. Uprzedmiotowienie wpisane jest w samą ideę hodowli. Życie każdego zwierzęcia prędzej czy później i tak zostanie przeliczone na złotówki. Jak czytamy dalej: „masarzom brakuje dobrego mięsa”. Dobrego – czyli nie faszerowanego śrutem sojowym i antybiotykami. To jakość i smak mięsa są dla wielu argumentem na rzecz ferm ekologicznych, co jedynie dowodzi przedmiotowego traktowania zwierząt. Jak podsumowuje sam autor: „od ilości spożywanego mięsa ważniejsza jest jego jakość”. Gdybyśmy się faktycznie pochylili nad etyczną kwestią hodowli okazałoby się, że od spożywania mięsa ważniejsze jest życie zwierząt.

Kolejny artykuł, zatytułowany „Etyka ze smakiem” to rozmowa z Agnieszką Kręglicką – członkinią ruchu Slow Food.
Główna idea tekstu nie różni się zasadniczo od treści zawartych w pierwszym artykule. Kręglicka skupia się głownie na jakości, spożywanego przez nas, jedzenia i zwyczajach kulinarnych. Jak sama przyznaje wątpliwości etyczne związane z jedzeniem mięsa w naszym kraju  nie są brane pod uwagę, za wyjątkiem nielicznej grupy wegetarian. Kręglicka z jednej strony akcentuje potrzebę humanitarnej hodowli zwierząt, a z drugiej zwraca uwagę, że „na końcu i tak zawsze jest zabijanie zwierzęcia”. Sama przyznaje „mimo, że jadam mięso, trudno mi znaleźć etyczne uzasadnienie dla zabijania zwierząt”. Takiego uzasadnienia nie da się dziś znaleźć.

W obecnej sytuacji, kiedy sklepy oferują tak szeroką gamę produktów roślinnych, którymi możemy zaspokoić nasze zapotrzebowanie energetyczne organizmu nie ma powodu, dla którego wciąż powinniśmy zabijać inne zwierzęta.

Co warte odnotowania, Kręglicka na pytanie o potrzebę uwrażliwiania dzieci na krzywdę zwierząt odpowiada „nie wolno udawać, że kotlety rosną na drzewach. (…) jeżeli dziecko zdecyduje się nie jeść mięsa, jestem za tym, by ufać jego intuicji”. Bardzo cieszy nas taka postawa. Oby wśród rodziców rosła tego rodzaju świadomość. Nie stępiajmy wrażliwości dzieci i nie uczmy znieczulicy wobec cierpienia innych.

Ostatni tekst, dotyczący masowej hodowli, nosi tytuł „Bez znieczulenia”. Autorzy – Piotr Buras i Magdalena Tilszer – przypominają niedawną aferę związaną z zatrutą dioksynami paszą dla zwierząt, która doprowadziła do olbrzymich strat ekonomicznych, za którą i tak największą cenę poniosły zwierzęta. Skandal doprowadził do wielotysięcznej demonstracji w centrum Berlina.

Ludzie wyrazili swój sprzeciw wobec umasowienia hodowli i przemysłowej produkcji żywności. Poruszając kwestie zdrowotne i ekologiczne nie sposób uciec również od płaszczyzny etycznej. Autor zauważa wzrost społecznego wyczulenia na sytuację zwierząt co idzie w parze ze wzrostem zapotrzebowania na produkty ekologiczne.

„Tygodnik Powszechny” szuka alternatywy dla zagrażających środowisku, zdrowiu zwierząt (w tym ludzi), hodowli masowych. Upatruje jej w hodowlach ekologicznych, które oferują dużo wyższy standard dobrostanu zwierząt. Z etycznego punktu widzenia (o którym często wspominają autorzy tekstów) jest to jednak alternatywa jedynie pośrednia. Hodowla ekologiczna nie upodmiotawia zwierząt w jakikolwiek sposób. Zwierzęta wciąż traktowane będą jako środek do celu, jakim jest zysk. Ciężko sobie wyobrazić aby hodowle ekologiczne były w stanie w całości zaspokoić obecny apetyt na mięso.

Istnieje jednak inna, wygodniejsza i mniej skomplikowana alternatywa – weganizm. Dieta pozbawiona produktów pochodzenia zwierzęcego – najlepsza zarówno z etycznego jak i ekologicznego punktu widzenia. Nie musimy się zastanawiać w jakim stopniu możemy ulżyć wykorzystywanym zwierzętom skoro możemy ich w ogóle nie wykorzystywać. Refleksja nad sytuacja zwierząt przeznaczonych do hodowli jest jednak potrzebna. Do takiej refleksji są potrzebne również takie artykuły jak te opublikowane w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”.

Facebook Comments

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Anna pisze:

    Ciekawi mnie ile pokoleń potrzeba, aby zmienić ludzką świadomość i uprzytomnić ludzi w zakresie odżywiania. Etyka to trochę psychologia, a większość społeczeństwa nie nie potrafi się w to zagłębiać. Nie można przemawiać do nich poprzez taki kod, to nadaremne i nie przyniesie widocznych korzyści. Jak zatem przemówić? W jaki sposób uświadomić ludzi o ich własnej znieczulicy i szkodliwości… nie wiem, może małymi krokami… powoli łamiąc ich przyzwyczajenia i dusząc do wywołania własnych rozważań, chwili zastanowienia.
    Jeden dzień w tygodniu bez mięsa, na świecie, w Polsce, w jednym tylko mieście nawet… to moje skryte marzenie. Wyobrażam sobie tą energię, która unosi się w purpurowym niebie, w letni ciepły wieczór dnia, w którym każdy człowiek choć przez parenaście godzin poczuł się wegetarianinem…

  2. Kasia pisze:

    Jestem wegetarianką.Niestety należę do osób mało sytuowanych więc nie stać mnie na całkowite zrezygnowanie z produktów pochodzących od zwierząt ( sery, jaja) bo i tak moja dieta jest dość uboga. Musiałabym chyba jeść same ziemniaki jeśli miałabym być weganką. Warzywa są bardzo drogie, zwłaszcza zimą.

  3. emil pisze:

    Dlatego rozwiazaniem sa mrozonki. Im bardziej roznorodne tym lepiej. Warzywa sa niezbedne niezaleznie od tego czy jestesmy wegetarianami czy nie. Warto tez pamietac o orzechach i pestkach dyni lub slonecznika. Za orzeszki arachaidowe (niesolone) lub pestki slonecznika zaplacimy nieco ponad zlotowke a dostarczymy waznych mineralow i witamin. Plus rzecz jasna bialka.

Shares
Skip to content