Czy myślisz o kompoście i bioodpadach?

Jak na dziewczynę z miasta przystało, za młodu hasło „kompost” przywoływało obraz stogu odpadków za domkiem letniskowym na działce u babci. Podczas wakacyjnych pobytów składowało się tam obierki, a zimą zapominało o temacie, nie zastanawiając się, co się dzieje z kompostem. Kompostownik i wychodek były pojęciami przynależącymi do innej epoki  i prowizorycznych warunków. Na szczęście to się zmieniło!

Tekst: Aleksandra Pogoda

W zeszłym roku, kiedy jeszcze  było to możliwe, podróżowałam przez Europę i uczestniczyłam w projektach wolontaryjnych organizowanych za pomocą platform WWOOF (World Wide Opportunities on Organic Farms) i Workaway. W większości miejsc zlokalizowanych poza miastem wdrażano zasadę RRR: reduce, reuse, recycyle. Spotkałam się z wysoką świadomością oczywistości segregowania śmieci, ograniczenia ich produkcji i właśnie tworzenia kompostu. Odpady bio mieszane były z warstwami liści, gałęzi i ziemi. Przy odpowiednim napowietrzeniu i nawodnieniu nieocenioną pracę wykonywały żyjątka glebowe, takie jak dżdżownica, które zjadały materię organiczną i wydalały humus zawierający wiele składników odżywczych. Taki humus stanowi 70-80% materii organicznej wartościowej gleby i jest podstawą do uprawiania zdrowej żywności bez konieczności stosowania sztucznych czy nawet ekologicznych, ale zawsze, nawozów. Po prostu zobaczyłam na własne oczy, że resztki jedzenia w efektywnym procesie kompostowania zmieniają się w glebę, którą wykorzystuje się ponownie do uzyskiwania nowego jedzenia. Tak jak przyroda tworzy zamknięty obieg materii organicznej i pierwiastków, tak działa to w kompoście zgodnie z zasadami permakultury: troski o ziemię i ludzi oraz zwrotu nadmiaru przez uczestnictwo w tworzeniu gospodarki cyrkularnej. Pierwszy raz byłam tak blisko procesu produkcji żywności, uczestnicząc w przewracaniu kompostu, przygotowaniu gleby, sianiu, obserwowaniu wzrostu i finalnie gotowaniu ze świeżo zebranych warzyw i owoców.

Tworząc gospodarstwo, społeczność, wioskę hipisowską czy po prostu swoje miejsce na ziemi z dala od infrastruktury, można bardzo szybko odczuć odpowiedzialność za ilość produkowanych odpadów i obowiązek ich zagospodarowania. Żyjąc w mieście, ma się zupełnie inną perspektywę. Mało kto martwi się o dalsze losy śmieci, skoro kosze są zawsze pod ręką. Łatwo poddać się rozleniwieniu i wierze,  że gdzieś ktoś odpowiednio zajmuje się  tematem. W końcu śmieci znikają z pola widzenia, czyż nie?
Dopiero od 1 grudnia 2019 roku w Polsce pojawiły się brązowe pojemniki na odpady BIO w związku z obowiązkiem prowadzenia selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Od lutego tego roku, po powrocie do kraju, każda wyprawa do śmietnika dostarczała mi dużo emocji – od początkowej radości na widok wypełnionych koszy świadczących, że ktoś segreguje śmieci do końcowego smutku po dostrzeżeniu, że odpady bio są wrzucane do koszy w foliówkach. W Szwecji papierowe biodegradowalne torebki na odpady bio są dostępne za darmo w każdym supermarkecie, a we Włoszech niektóre lokalne administracje dostarczają je bezpośrednio do domów.

Skoro płacimy dodatkowo za wywóz posegregowanych śmieci, to czy nie można by było uwzględnić w tej kwocie kosztu rozdystrybuowania takich toreb? Zachęciłoby to do segregacji ludzi, którzy jeszcze tego nie robią, zwolniło z obowiązku powrotu do mieszkania tych, którzy wynoszą je luzem, ujednoliciłoby sposób wynoszenia bio odpadów, wyeliminowało sztuczny plastik, tak aby „w BIO było jak najwięcej BIO” zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Środowiska, ograniczyło rozprzestrzenianie się odorów i częstotliwość obowiązku dezynfekcji pojemników oraz zmniejszyło trudności w ich opróżnianiu.

dd

W obecnej sytuacji duża liczba kawiarni i restauracji serwuje napoje w papierowych kubeczkach na wynos i na miejscu.  W parku od pana z kawiarni rowerowej dostałam kawę nie tylko w papierowym kubeczku, ale i pięknie oznaczonym 100% biocompastible, który nadaje się do recyklingu organicznego i spełnia wymagania normy EN 13432, według której materiał musi ulec rozkładowi w co najmniej 90% w ciągu 6 miesięcy w środowisku bogatym w dwutlenek węgla. Jak na zaprawionego dumpsterdivera (https://en.wikipedia.org/wiki/Dumpster_diving) przystało, zajrzałam do najbliższego kosza i zobaczyłam, że jest pełen takich kubeczków. A przecież takie opakowanie mogłoby być świetnym źródłem węgla dla gleby! Następnym razem zamiast automatycznie wyrzucać je do pierwszego lepszego kosza na odpady zmieszane, można podrzeć kubek na kawałki i rozrzucić w zaroślach, mieszając z liśćmi czy ziemią – recycle! Albo zabrać do domu i zasadzić kiełki, uzyskując doskonałe źródło witamin na wiosnę – reuse!

aa

Wierzę, że tak jak po kilku latach nauczyliśmy się nosić własne torby na zakupy w związku z obowiązkiem płacenia za nie w sklepach, tak i w najbliższym czasie większa liczba obywateli oswoi się z wyrzucaniem odpadów bio do osobnego pojemnika. Mam nadzieję, że dalej segregowanie przebiega już odpowiednio i z naszych obierków powstaje dużo wartościowego kompostu i biogazu. Trzymam kciuki za myślenie o produkowanych śmieciach i traktowanie tematu odpowiedzialnie, tak aby wpływ naszej egzystencji na Ziemię był jak najbardziej zrównoważony.

Facebook Comments

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shares
Skip to content